Ten rok nie zaczyna się dobrze dla polskiego sportu... po ostatnich smutnych informacjach o śmierci wybitnej himalaistki Anny Czerwińskiej, w dniu wczorajszym odszedł niezapomniany pięściarz, zawodnik warszawskiej Gwardii, a później także aktor - Grzegorz Skrzecz.
Był brązowy medalistą mistrzostw świata w Monachium w 1982 oraz mistrzostw Europy w Warnie w 1983. Uczestniczył w letnich igrzysk w 1980 w Moskwie, gdzie dotarł do ćwierćfinału. 5-krotnie stawał na najwyższym podium mistrzostw Polski (1979, 1980, 1981, 1982, 1984). 2-krotnie zwyciężał również w związanym z Warszawą Turnieju im. Feliksa Stamma.
Po zakończeniu kariery zawodniczej trenował amatorów i szlifował młode talenty boksu.
Ściśle związany ze sportem nawet po zakończeniu kariery zawodniczej, wielokrotnie brał udział w organizowanej przez m.st. Warszawę Gali Mistrzów Sportu Warszawy. To tu, razem z Andrzejem Supronem potrafił zarażać swoim optymizmem.
Był człowiekiem o wielkim sercu, angażował się w szereg akcji charytatywnych. Miał też bardzo dobre podejście do młodzieży, co było widać w szczególności w sposobie w jaki potrafi mobilizować i dyscyplinować trenowanych przez siebie młodych zawodników.
Wieloletni przyjaciel Grzegorza Skrzecza, Andrzej Supron, członek Kapituły Plebiscytu na Najlepszych Sportowców Warszawy tak o nim powiedział:
Wiadomość o jego śmierci spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie mogłem uwierzyć, że odszedł od nas ktoś taki jak Grześ. Od wielu lat walczył z cukrzycą, co niewątpliwie miało duży wpływ na to, co się stało. A szkoda, bo świetnie realizował się jako trener, miał wspaniałą zawodniczkę, która pod jego okiem zdobywała kolejne medale. Pamiętamy go jako trenującego z bratem i rywalizującego na ringu z zawodnikami ze światowej czołówki. Ale ja pamiętam go jako człowieka żywotnego, radosnego, wyjątkowego. Świetnie sprawdzał się jako przyjaciel. Na Gali Mistrzów Sportu Warszawy mieliśmy okazję wystąpić jako zespół Blues Brothers i swoim śpiewam wzbudzić tam niemały aplauz. Wielka szkoda, że teraz Grzesia już z nami nie ma, bo był wyjątkowym człowiekiem i wspaniałym, niezastąpionym przyjacielem.