Kochamy Warszawę. Kochamy naszą Stolicę. Kochamy to miasto z całym jego tempem, różnorodnością i sercem. Ale właśnie dlatego musimy o nie dbać wspólnie. Nie tylko o jego estetykę czy rozwój infrastruktury, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo.
Bezpieczne miasto to nie tylko monitoring i patrol policji – to także sposób, w jaki traktujemy się nawzajem w codziennych sytuacjach. Czy metro, którym codziennie podróżują dziesiątki tysięcy ludzi, jest przestrzenią życzliwą i bezpieczną? Dla wielu osób ...nie. Dla kobiet, dla osób z torbami, siatkami, dziećmi, psami, starszych osób, osób z ograniczoną mobilnością czy po prostu tych, którzy nie chcą się przepychać – metro bywa miejscem stresu, a schody ruchome coraz częściej – sceną przemocy.
Bezpieczeństwo to granica. Tu kończy się dyskusja.
W każdej debacie istnieje punkt, po którym dalsze argumenty stają się nieistotne – i tym punktem jest zagrożenie życia i zdrowia. Gdy ludzie są spychani ze schodów ruchomych, gdy dochodzi do fizycznych konfrontacji, gdy ktoś przewraca się lub traci równowagę, bo „komuś się spieszy” – mówimy o sytuacjach, które potencjalnie kończą się tragicznie. Nie ma i nie może być na to zgody. Żadne społeczeństwo nie może nazywać się cywilizowanym, jeśli ignoruje przemoc w przestrzeni publicznej tylko dlatego, że dzieje się „w tłumie” i „szybko”.
Egocentryzm w ruchu – realne zagrożenie
Przepychanie się na schodach ruchomych jest zjawiskiem egocentrycznym – osoby pchające się ignorują istnienie innych ludzi, ich potrzeby i bezpieczeństwo. Psychologowie społeczni nazywają takie zachowania przejawem dehumanizacji sytuacyjnej: w tłumie przestajemy widzieć innych jako jednostki, traktujemy ich jak przeszkody. Ale to, że tłum „przeszkadza”, nie oznacza, że można go rozepchnąć. Osoby pchające się nie mają prawa oceniać, kto ich „blokuje” – nie znają powodów, dla których ktoś stoi. A te powody mogą być poważne: ból, lęk wysokości, zawroty głowy, problemy z równowagą, ciąża. W tłumie nie jesteśmy anonimowi – jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem.
Badania: bieganie po schodach ruchomych spowalnia
Wbrew poprzedniemu systemowi, z którego Warszawskie Metro zrezygnowało w 2018 roku, zostawianie lewej strony do „biegania” nie przyspiesza ruchu pasażerów. Badania przeprowadzone m.in. w metrze londyńskim i tokijskim pokazują jasno: gdy ludzie stoją po obu stronach schodów ruchomych, cała ich szerokość jest wykorzystana, a przepustowość wzrasta. Gdy jedna strona zostaje „zarezerwowana” dla biegnących – efektywność spada nawet o 30%. Władze transportu publicznego w Londynie i Osace zdecydowały się wręcz na zakaz chodzenia po ruchomych schodach – właśnie ze względów bezpieczeństwa i wydajności. Warszawa również powinna pójść tą drogą.
Badania są dostępne publicznie i dla każdego. Dodatkową ciekawostką jest fakt puszczania muzyki klasycznej w miejscach publicznych oraz jej wpływ na społeczeństwo. M.in. badania przeprowadzane w Tokio.
Schody ruchome jak zamek błyskawiczny
Działanie schodów ruchomych można porównać do zasady zamka błyskawicznego w ruchu drogowym – tam, gdzie dwa pasy łączą się w jeden, kierowcy wpuszczają się na zmianę. Dzięki temu jazda jest płynniejsza i nie tworzy się sztuczny korek.
Na schodach ruchomych jest podobnie: gdy ludzie stoją po obu stronach, cała szerokość jest wykorzystana i więcej osób jedzie jednocześnie. Gdy jedna strona służy „do biegania”, połowa schodów się marnuje.
Kiedyś było inaczej. Dziś jest agresywniej.
Dziś spychanie ludzi na schodach ruchomych w metrze przybrało formę agresji, która się nasila. Można to przypisać wzrostowi napięć społecznych, stresowi i frustracji, które coraz częściej znajdują ujście w przestrzeniach publicznych. Ludzie pchają się, bo czują się anonimowi i bezkarni. Ale w efekcie uderzają w tych, którzy nie mają jak się obronić – i to właśnie czyni to zjawisko szczególnie groźnym.
Schody? Są. Ale i tak biegną po ruchomych.
Wielu argumentuje, że pośpiech zmusza ich do korzystania z ruchomych schodów w trybie „sportowym”. Ale przecież często obok są klasyczne schody – puste, wolne, szybkie. Tylko że nie o pośpiech tu chodzi – chodzi o wygodę. Ruchome schody niosą, a bieganie po nich daje iluzję efektywności. To właśnie ten złudny „power feeling” sprawia, że niektórzy ignorują wszystkich dookoła. Jednak społeczeństwo nie może działać na zasadzie: „jak mi wygodnie, to twoje bezpieczeństwo się nie liczy”.
Nie ustąpisz? Zostaniesz zepchnięty.
Przykład ze stacji Metra Świętokrzyska - gdzie schody ruchome są bardzo wysokie, długie - mówi sam za siebie. Czy ktoś w Was potrafi sobie wyobrazić, co by się stało ze starszą kobietą, zepchniętą nawet z wysokości 2/3 tych schodów? A co by się stało z dzieckiem?
Starsza kobieta, została popchnięta przez biegnącą kobietę. Starsza pani nie tylko się przewróciła, całe szczęście zatrzymując się na osobie z przodu, która mocno się trzymała, ale po zjechaniu na dół schodów... zaczęła płakać – i to nie tylko z bólu, ale z szoku. Ze świadomości, że jej życie zostało narażone przez kogoś, kto nawet się nie zatrzymał. Kiedy jeden z pasażerów zareagował i nie ustąpił agresywnej kobiecie dalej zbiegania na dół schodów, która spychała wszystkich po kolei, bo się "spieszyła", choć nie było pociągu metra (a nawet jeśli by był, to przecież jeździ co 2-3 minuty!) - został zaatakowany fizycznie i słownie. Wyzwiska, krzyk, histeria – reakcja całkowicie nieadekwatna. Ale niestety typowa. Wiele takich osób przejawia cechy osobowości impulsywnej, niskiej tolerancji na frustrację i braku samokontroli. To nie są „normalni pasażerowie w pośpiechu”. To osoby, które zagrażają innym.
Analiza psychologiczna: kto się pcha?
Psychologia tłumu i zachowań społecznych jednoznacznie wskazuje: osoby, które najczęściej łamią normy społeczne, to te, które czują się silniejsze i bezkarne. Nie chodzi tylko o fizyczną siłę, ale o przekonanie, że „nikt mi nic nie zrobi”. Pchanie się, agresja, wymuszanie przestrzeni to zachowania oparte na dominacji. To cechy osoby egocentrycznej. Co więcej, część tych zachowań może być przejawem tzw. „mikroagresji społecznej” – czyli ukrytej formy przemocy wobec osób postrzeganych jako słabsze: starszych, kobiet, dzieci, osób z niepełnosprawnościami.
Tego typu osobowości nie reagują na prośby czy rozmowę – one reagują na normy, ograniczenia i egzekwowanie zasad. Dlatego potrzebujemy jasnych i twardych zasad, wspartych edukacją społeczną. Nie wystarczy „apelować o kulturę”. Trzeba ją tworzyć przez systemowe zmiany.
Większość ludzi jest przeciw – ale boją się odezwać
To jeden z najbardziej bolesnych paradoksów. Z naszych rozmów przeprowadzanych wśród pasażerów metra oraz informacji, które otrzymujemy od mieszkańców Warszawy wynika, że większość osób nie zgadza się na bieganie po schodach ruchomych. Ale milczą. Boją się konfrontacji. Boją się, że będą wyśmiani, że usłyszą „spier...”. I milczą. Za to krzyczą ci, którzy przekraczają granice. Tych słychać i widać najbardziej. I tak jest zawsze...
To zjawisko jest uniwersalne. W każdej dziedzinie życia najbardziej panoszą się ci, którzy powinni usiąść w kącie. A ci, którzy mają prawo się odezwać – milczą z lęku, z wyuczonej bezsilności - lub dlatego, że zostali nauczeni tego, aby się nie wychylać. Lub nie czują się na tyle silni, aby tez móc się obronić. Co starsza kobieta ma powiedzieć przepychającemu się mężczyźnie w sile wieku? Pewnie zastanawia się, jakich to czasów przyszło jej dożyć i jak bardzo tu nie pasuje... Dlatego naszym zadaniem, jako mediów, jest mówić w imieniu tych, którzy nie mogą mówić sami. Bronić tych, którzy zostali zepchnięci - dosłownie i w przenośni - nie tylko z ruchomych schodów.
Zakaz to nie pusty przepis – to sygnał cywilizacyjny
Niektórzy mówią: „Po co zakaz? I tak nikt tego nie będzie przestrzegał.” Ale właśnie takie myślenie tworzy przyzwolenie na przemoc. Oficjalny zakaz biegania po ruchomych schodach to nie tylko normatywna decyzja – to jasny sygnał, że społeczność nie akceptuje zachowań zagrażających innym. To forma komunikatu cywilizacyjnego.
Powinien być wsparty systemem informacyjnym: duże plakaty, wyraźne piktogramy, komunikaty głosowe. Jesli jest ochrona w metrze, czy monitoring - czy nie można również tych możliwości wykorzystać? Tego typu działania sprawdziły się w wielu miastach świata. Tak, również w Polsce (na wielu Dworcach PKP ochrona zwraca uwagę wchodzącym po ruchomych schodach). Z czasemi nowe nawyki się utrwalą. To kwestia decyzji. Ludzie się uczą. Ale trzeba im dać jasne zasady. A jeśli nie będą tego przestrzegać, to będą czuć na sobie presję społeczną, która będzie miała dzięki takim działaniom pewność, że postępuje słusznie i w obronie wspólnego bezpieczeństwa.
Media mówią o tym od lat – i nic
To nie może dłużej trwać. Nie można udawać, że to zjawisko nie istnieje. Nie jest to temat nowy. Od lat poruszają go lokalne media, społeczności sąsiedzkie, a nawet ogólnopolskie redakcje. M.in.„Gazeta Prawna”, „Fakt”, „Rzeczpospolita”, "Dziennik.pl", grupy na Facebooku i fora miejskie. Telewizje, m.in. TVN24. Oczywiście, też nasz Portal, dlatego - że bardzo poważnie traktujemy misję społeczną i ...kochamy Warszawę. Problem jest znany. Jest opisywany. Jeśli media i redakcje się czymś interesują, to znaczy - że wiele osób zwracało się do nich z tym problemem. Wiemy po sobie. A media są po to, by pomagać społeczeństwu, to jest nasza misja! Naglaśniać tematy ważne. Być pośrednikiem w społeczeństwie. Wiele osób obawia się kontaktów z urzędami, choćby pamiętając zeszłe czasy, czy ze względu na wychowanie, aby się "nie wychylać, siedzieć cicho". Dlatego mówimy my w imieniu słabszych.
"Bo mam bilet 20-minutowy" – absurd i zagrożenie
Jeden z częstszych argumentów agresywnych pasażerów to: „Śpieszę się, mam bilet 20-minutowy. I czas przesiadek wyliczony co do minuty.” Ale przecież bilet 75-minutowy kosztuje… zaledwie 1 zł więcej. I nie daje nikomu prawa, by narażać zdrowie i życie innych. Pędzenie po schodach ruchomych, by „zaoszczędzić złotówkę”, to nie tylko egoizm – to potencjalne usiłowanie spowodowania uszczerbku na zdrowiu.
Ponadto większość takich osób nie spóźnia się z powodów losowych – po prostu wychodzą za późno. Wybierają życie na granicy czasu i próbują zrzucać odpowiedzialność za swoją organizację na innych. To nie jest akceptowalne społecznie. I nie może być dłużej tolerowane.
Chodzenie po schodach ruchomych - a odpowiedzialność za wypadek
Zgodnie ze stanowiskiem Transportowego Dozoru Technicznego, schody ruchome są urządzeniami transportowymi przeznaczonymi wyłącznie do biernego przewozu osób. Oznacza to, że zarówno chodzenie, jak i bieganie po nich jest niezgodne z instrukcją ich użytkowania. W razie wypadku, do którego dochodzi w trakcie takiego niewłaściwego korzystania, poszkodowany może stracić prawo do odszkodowania. Jak wynika z analizy opublikowanej w serwisie Dziennik.pl, w tego typu przypadkach ubezpieczyciele mogą odmówić wypłaty świadczenia, wskazując na korzystanie niezgodne z przeznaczeniem. To ważne przypomnienie, że ignorowanie zasad bezpieczeństwa może skutkować nie tylko urazem, ale również pełną odpowiedzialnością finansową za jego skutki.
Podsumowanie: wybierzmy bezpieczeństwo
Nie ma żadnego logicznego, społecznego ani naukowego uzasadnienia, by dalej pozwalać na bieganie po ruchomych schodach. To nie zwiększa efektywności. To zagraża bezpieczeństwu. To promuje agresję i pogardę wobec słabszych. A przede wszystkim – godzi w podstawowe prawo każdego człowieka: prawo do bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej.
Wierzymy, że dobro zwycięży. Wierzymy, że Władze Warszawy staną po stronie słabszych i wspólnego zwiększenia bezpieczeństwa, nie wiemy, czy Władze Warszawy znają ten problem, dlatego postanowiliśmy opublikować ten artykuł. Metro to codzienność dla wielu osób. Gorąco apelujemy o pochylenie się nad tym problemem!